Look at me.
What have I become?
Rozmowa 1.
- Przepraszam pana.
- Słucham?
- Przepraszam, chcę przejść.
- A, tak, tak...
Rozmowa 2.
- Przepraszam pana, tu mogą wchodzić tylko pracownicy. Proszę wyjść.
- Ale... Wtedy, w Austrii... !
- Proszę pana, ostrzegam. Wyjdzie pan sam, czy mam zawołać ochronę?
- ...
Rozmowa 3.
- To znowu pan!? Już wołam ochronę.
- Czekaj, Chris. Pamiętasz? Wtedy w Austrii? Szesnaście lat temu. Pewnie nie pamiętasz...
- ...?
- Prowadziłem wykłady w 'Elementalu', pamiętasz?
- ...
- Miałem wtedy dwadzieścia lat i byłem studentem filozofii. Prowadziłem wieczorki filozoficzne w kawiarni dyskusyjnej. W piątki. Pamiętasz, jakie tłumy wtedy przychodziły do takich miejsc?
- Proszę stąd wyjść.
- Dobrze, ale ty pójdziesz ze mną.
- Proszę stąd... wyjść... nie chcę z nikim rozmawiać.
- Okej, okej. Chodź. Wiele się od tamtego czasu pozmieniało, prawda?
- Ale... ty... skąd znasz moje imię?
- Hm?
- Skąd. Znasz. Moje. Imię.
- Aaa! Aha. Bo... no, sam mi się przedstawiłeś? Przychodziłeś trzy tygodnie pod rząd. Rozmawialiśmy. Szczerze powiedziawszy, nie wiem, czy udało mi się tak samo dobrze dyskutować z trzema... no, może czterema osobami potem.
- To ty jesteś tym zapaleńcem z tamtej kawiarni... ?
- Mhm.
- Naprawdę?
- No tak.
- Tyle czasu! George! Dobrze pamiętam?
- Haha! Gregor, blisko byłeś.
- To było dawno, tak dawno. Nie poznałem cię!
- Ty się wcale nie zmieniłeś. Pewnie gdyby nie to, też bym cię nie poznał. Wyglądasz tak samo, jak wtedy. Jesteś taki jak oni?
- Kto?
- Oni.
- Nie wiem o co ci chodzi, więc pewnie nie jestem jak oni.
- Nie ważne. Ale nawet nie wiesz, jak się cieszę, że zobaczyłem tamtą reklamę cyrku.
- Ty przez tyle czasu mnie szukałeś?
- Nie, nie. To przypadek, że tu jestem. Trzy lata temu wyprowadziłem się z Austrii i od tamtej pory podróżuję.
- To ile ty już masz lat?
- Trzydzieści sześć. A ty?
- ...trzydzieści jeden.
- Wtedy też tyle miałeś.
- Coś sugerujesz?
- Tak.
- Uparty jesteś.
- Tak. I ciekawski.
- I tylko po to tu przyszedłeś? Jeśli tak, to możesz już odejść.
- Nie. Chciałem ci powiedzieć, że wtedy się myliłem. Miałeś rację.
- W czym miałem rację?
- Że jednak nie.
- Nie rozumiem... Ja tamte czasy pamiętam jak przez mgłę, ciebie w ogóle bym nie poznał na pierwszy rzut oka. Teraz dopiero trochę cię poznaję.
- Dlatego cieszę się, że mam tak dobrą pamięć. Hipermnezja. Wiesz co to? Nie ważne. Kiedyś cytowałeś wiersz: Rozbić wszystkie lustra, zabić mieszkające w nich kreatury / Chwycić w pięść pióro i jak nożem godzić w wybryki natury. / Potem płakać nad zabitym w nas samych człowiekiem, / Głowę schylając nad trumną pustą, nad rozwartym wiekiem.
- Haha! Ja wtedy takie głupoty pisałem, że głowa mała!
- Czego chcesz? Mnie się tam podoba.
- Daj spokój... Austria źle na mnie wpływa.
- Ale nie o to chodzi. Pamiętasz, jaką wtedy tym rozpętałeś dyskusję?
- Pamiętam, że ktoś kogoś chyba winem oblał... ? Dobrze mówię?
- Tak! Tak! Właśnie! No i dyskutowaliśmy. Wtedy byłem przekonany, że da się zabić w sobie wszystkie to zło, wiesz, żeby lustro było czyste.
- Nonsens.
- Właśnie.
- Teraz pomyślałeś, że...
- Nie przerywaj mi. Wiem już, o co ci wtedy chodziło. Po prostu lustra są brudne. Sami je brudzimy, a potem dziwmy się, że jesteśmy w nich zdeformowani. Sami nie szanujemy swoich luster, a potem dziwmy się, że są umazane. Ogółem wszystko nas w nas samych dziwi. Chcemy się dostosować do wizerunków innych i przez te nieczystości tworzymy swoje fryzury, makijaże.... tak samo nieidealne, jak tafla lustra. Kopiujemy te brudy na nas samych. Podłapujemy szczątki luster innych, ich zanieczyszczenia i zacieki i przyjmujemy jako własne. Potem narzekamy, że nie jesteśmy sobą. Haha. Ludzie są głupi.
- Hmm...
- I wiesz co jeszcze teraz przyszło mi do głowy? Że ludzie po prostu nie lubią czystych luster.
- A akacje?
- Czyli jednak pamiętasz.
- Teraz mi się przypomniało. Trochę niejasno, ale pamiętam.
- Nie, już nie. Akacje już nie. Lustra zresztą też nie. Ale akacja dalej jest dla mnie symbolem kłamstwa. Nadal sądzę, że można sobie wyłupić oczy sięgając ustami po słodkie kwiaty.
- A czemu nie sięgnąć rękami? Byłoby łatwiej.
- Ręce masz zajęte.
- ?
- W rękach trzymasz swoje lustro. Jest ciężkie.
- Ty zawsze masz jakąś odpowiedź, hm? Lawirujesz jak piskorz.
- Ale zawsze krążę wokół pytania. Ty też nie powinieneś wychodzić poza ramy skojarzeń albo danego tematu, bo ktoś może cię nie zrozumieć.
- Nie zamierzam się ograniczać!
- Haha. Jak dziecko. Samo zamierzenie już jest formą ograniczania.
- Ech... Chyba odwykłem już od rozmów. Jestem zmęczony.
- Ach, no tak. Która to już jest godzina... ? Późno już. Późno. Przyszedłem tylko powiedzieć ci, że miałeś rację i widzisz, jak się zasiedziałem? Nie chcę ci przeszkadzać. Mówię: miałeś rację. Dziękuję, Blatta, za gościnę. Wiem, że nie chciałeś rozmawiać, mogłeś mnie stąd wyrzucić. Przepraszam, odrobinę cię przycisnąłem. Dobranoc. Żegnaj.
- Ale... Taak... Żegnaj...
- ... Gregor! Czekaj. Zawsze zastanawiałem się, o co chodzi w determinizmie. Przypadek? Jak to jest postrzegane? Wróć. Siadaj. Mów.
- O, to bardzo proste... ! Zacznijmy od tego, że...
[Gray komentować nie potrafi, z czego doskonale sobie zdaje sprawę i co z góry zastrzega.
OdpowiedzUsuńJak mam być szczera, to o: nie ogarniam, ale czytało się całkiem-całkiem. Bo dobre filozofowanie nie jest złe.]
[Miło było znów przeczytać coś Twojego, L.
OdpowiedzUsuńJak zawsze... Szkoda słów na komentarze. Dobrze dla mnie, że wczoraj nie poszedłeś na ten koncert. Szybciej mogłam przeczytać rozmowy : ) ]
Anwen