wtorek, 5 marca 2013

Nobody laughs.



START.

          To wszystko trwa zaledwie tyle, ile przerwa pomiędzy dwoma uderzeniami serca. Wystarczająco długo, by po twarzy każdego widza przemknęła cała gama uczuć, jednak zbyt mało by ktokolwiek mógł pozwolić sobie na oddech. Choć przestrzeń zamknięta w materiałowych ścianach drży od wszelakich dźwięków, cały czas panuje cisza. Z każdą chwilą wielka czarna źrenica anonimowej publiczności rozszerza się, łaknąc więcej… Więcej. Cały ten rozwrzeszczany motłoch trwa w przerażającym bezruchu, nieśmiało rozwarte usta wyrażają niemy podziw, bo choć krzyczą, wiwatują i hałasują, nie są w stanie się odezwać. Nie mają śmiałości. Z każdym kolejnym ułamkiem sekundy widownia zatraca się coraz bardziej w sobie. I choć nic nie zmieniło się od chwili, w której wszyscy zajęli swoje miejsca, teraz wysoko pod dachem namiotu unosi się nabrzmiałe napięcie, które ściska im gardła coraz bardziej.
          Ćśś… Cicho!
          Drżą ich skronie, oczy szklą się od nieuzasadnionych i niepożądanych łez. Zimna dłoń łapie ich ciepłe, niewinne serca, nie pozwalając wykonać żadnego ruchu. Coś, czego nigdy nie widzieli i czego nigdy więcej nie zobaczą, razi ich niewidzące oczy, zalewa wciąż powiększającą się czarną źrenicę. Wielka szczęka nadgryza ich niedorozwinięte, nieświadome umysły. Dziesięciotonowy odważnik gniecie ich piersi, pozbawiając jakiekolwiek szansy na oddech. Wargi, rozwarte już bez wcześniejszej nieśmiałości, niemal krwawią. Bardzo by chcieli zamknąć oczy, ale nie mogą. Dreszcze raz po raz wstrząsają ich spętanymi ciałami.
          Umierają.
STOP.
          Nabrzmiałe napięcie pęka i spływa ulgą na publiczność, która teraz rozpaczliwie chwyta powietrze w sponiewierane, wyschnięte płuca. Pozamykane oczy odpoczywają. Serca znów biją. Rozkosz płynąca z ulgi, jaką odczuli, rozlewa się na ich ciała, dając im spełnienie, którego nigdy nie doświadczyli. Mogliby zerwać się z miejsc, mogliby uciec, ale siedzą nieruchomo na swoich miejscach, bo to, co przed chwilą przeżyli, nie równa się niczemu innemu. Tylko tutaj mogą liczyć na coś takiego. Dlatego trwają w bezruchu.
          Dopiero teraz ich głos przerywa ciszę. Pozwalamy się im wykrzyczeć, mają do tego prawo. Zapłacili. Po to tu przyszli. Tego chcieli. Nie martw się, nie cierpią. Wiedzą, na co się piszą. Poddają się nam całkowicie. A my… przejmujemy kontrolę.
    Myślisz, że to oni mają ciężko podczas występów? Stań na scenie, nie pomyl się, sprostaj ich wymaganiom, poddawaj napięcie odpowiedniej gradacji, wydzielaj im uczucia w przystępnych ilościach, nie zabij ich, nie zabij siebie.
          Och, moja kolej.
START.
        To wszystko trwa zaledwie tyle, ile przerwa pomiędzy dwoma uderzeniami serca. Wystarczająco długo…

2 komentarze:

  1. [Zły człowieku, publikuj normalnie tę notkę, raz! Jest świetna, seriously. Świetnie opisane emocje i metafory z porównaniami, które uwielbiam. <3 I mówi to złośliwa bestia.]


    Hypatia

    OdpowiedzUsuń

Szablon wykonany przez Jill