środa, 18 grudnia 2013

tyle prawd, ilu ludzi

Ianthe Newell
dziewiętnaście lat
przyplątała się ledwie parę tygodni temu
takie stworzenie od wszystkiego i niczego 

21 komentarzy:

  1. [I pierwsza Pani,
    siemasz Gray :3 ]

    OdpowiedzUsuń
  2. [A dziękuję serdecznie i również witam.
    Nasze dziewczęta prawie w takim samym wieku, obie przybłąkały się do cyrku niedawno, więc niech trzymają się razem, coby ich starszaki żywcem nie zjadły.]

    Nuria

    OdpowiedzUsuń
  3. [Ja tu tylko sprzątam. ]

    OdpowiedzUsuń
  4. [Ty się nigdy nie wtapiasz, actually. ;> ]

    OdpowiedzUsuń
  5. [Zawsze. O czym? Znowu kogoś zabiją, hyhy? ]

    OdpowiedzUsuń
  6. [Mnie pomysł pasuje, byłabym skłonna nawet zacząć, tyle że już jutro, bo aktualnie próbuję co nieco ogarnąć materiał na historię. Napisz mi jeszcze, co właściwie Ianthe w cyrku robi, ma jakiś talent czy tylko pomaga przy przygotowaniach do występów?]

    Nuria

    OdpowiedzUsuń
  7. [Cześć. Wątku chcesz? Ewentualnie, masz jakiś pomysł?, bo ja jestem cipa i nie mam.]/Mitchell

    OdpowiedzUsuń
  8. [Czyli... Zabijemy kogoś czy nie?]

    OdpowiedzUsuń
  9. [Skoro jest od wszystkiego, niech kaza jej nakarmic zwierzeta, co jest glupie i nieodpowiedzialne, kiedy Mitchella nie ma w poblizu. Takze moze wpasc w tarapaty.]/Mitchell

    OdpowiedzUsuń
  10. [ Uszanowanko c: Może wątek jakiś? Może być z Mirem, może być z (hipotetycznym na razie) panem prawie - wąpierzem. ]

    Mir

    OdpowiedzUsuń
  11. [Joj, dziękujemy za przywitanie! :) To bardzo miłe.
    Czy mogę tak skromniutko zapytać o jakiś wąteczek. Jeśli oczywiście wyrażacie z Ianthe chęć :)]

    Deus

    OdpowiedzUsuń
  12. [O, zróbmy tak: znają się od dawna - Moja była kiedyś panią spod latarni, więc miała kontakt z ciemnym półświatkiem. Możemy założyć, że tym się zajmowały - pomagały w ukrywaniu zwłok, albo kradły i spotykają w cyrku kogoś, kto zna ich z przeszłości, więc postanawiają go zabić. ^^ ]

    OdpowiedzUsuń
  13. [No to... On napadnie na Ianthe, bo ta mu się spodoba, a nie będzie ulegała jego zalotom i Margot usłyszy jej krzyk, podleci i przywali mu łopatą w łeb i łup! Facet traci przytomność. I coś się dalej wymyśli.]

    OdpowiedzUsuń
  14. [ Huh. Pan na-razie-hipotetyczny staje się coraz mniej hipotetyczny. Ale ten, jakby ci się czekać nie chciało, to Mir jest, a ja mam pomysły. Teoretycznie. ]

    OdpowiedzUsuń
  15. [ Teoretyczne posiadanie pomysłów było bardzo teoretyczne, no ale...
    Wielka, odpowiedzialna wyprawa po zakupy do miasta, przy którym akurat cyrk się zatrzymał. Ktoś musi torby tachać.
    O, i na Ukrainie mogłoby to być czy w Rosji, taki dodatkowy powód dla obecności Mira - zna język.
    Huh, jaka ja mało kreatywna. ]

    OdpowiedzUsuń

  16. Kiedy Ianthe dołączyła miesiąc temu do Cyrku Sinclaira Margot była pierwszą, która się o tym dowiedziała zaraz po Karle. Podsłuchiwała wtedy pod drzwiami jego domu na kółkach i dostała po głowie od Jednookiego Joe, który ją nakrył przyklejoną uchem do drzwi. Wytargał ją porządnie i przez ostatnie tygodnie ani jej się śniło, żeby postąpić w podobny sposób. Co jak co, ale Jednooki Joe umiał dbać o interesy Karła. O Ianthe wiedziała niewiele, choć starała się wydobyć z niej i z otaczających ją cyrkowców jak najwięcej informacji. Mimo to nierzadko unikała towarzystwa dziewczyny, jakby czuła, że to nie są zbytnio do siebie podobne.
    Po dzisiejszych występach, gdy cyrk już zamknięto wyszła z budki z biletami, żegnając się z karłami, które rozpoczynały właśnie kolejną partyjkę pokera i zrobiła ostatnią rundkę wokół cyrku, żeby się napowietrzyć przed pójściem spać. Krzyk dobiegł do jej uszu, ale w pierwszej chwili była pewna, że jej się wydawało. Dostrzegła jednak dwie postaci – z czego w jednej z nich rozpoznała Ianthe – i rozejrzała się w poszukiwaniu jakiejś broni lub czegoś do obrony. Znalazła jedynie szklaną butelkę w śmietniku obok i bez namysłu sięgnęła po nią. Z rozmachem uderzyła nią w napastnika trzymając za szyjkę butelki, która rozbiła się na jego głowie powodując omdlenie mężczyzny. Pomimo że nie wykonała dużego wysiłku to dyszała.
    - Ożesz w mordę.

    OdpowiedzUsuń
  17. [Łaaah gdzieś mi zniknęła pani Ianthe w komentarzach no, a wątek szkoda nie zacząć :D
    Może tak... Ianthe dopiero co przybyła do cyrku, bo czytam że nie jest długo. Jeśli jest ciekawska, mogłaby chcieć bliżej przyjrzeć się konferansjerowi, który w końcu nie pokazuje swojej twarzy bez makijażu. Będzie chciała podejrzeć czy cu, co on tak skrywa. Deus jednak ją nakryje w jakiej szafie czy co, żeby śmieszniej było, a później jakoś się pociągnie :D]

    Deus

    OdpowiedzUsuń
  18. [Dzięki za zdjęcie.
    Klaun dopiero wkracza w cyrk. Podobnie jak Twoja postać. Czy masz jakieś preferencje? J
    Swoją drogom zapytam... Deus mi gdzieś zniknął... i nie wiem za ile się go spodziewać. :/ ]

    Klaun

    OdpowiedzUsuń
  19. Deus siedział na jednej ze skrzyń rozstawionych na poletku, zaraz za namiotem cyrkowym. Obierał mandarynkę, a pachnące skórki odkładał na bok, niedaleko swoich białych rękawiczek. Wyglądało na to, że dzisiaj będzie piękna noc. Konferansjer uwielbiał patrzyć w gwiazdy, które zawsze tak cudownie świeciły mu w oczy swoim urokiem. To z nich czerpał wenę i pomysły na przedstawianie coraz to nowych artystów.
    Świeżaków...
    Deus spojrzał na grupkę młodych, ledwo nie dzieciaków, którzy stali niedaleko spoglądając dookoła. Ich oczy były tak ciekawe świata cyrkowego i jego tajemnic. Jakby te malutkie ślepka chciały zedrzeć w ułamku sekundy wszystkie enigmatyczne sprawy, które trapiły młode serca.
    Konferansjer zaśmiał się cicho i uśmiechnął do siebie. Zupełnie jak on, gdy pierwszy raz spotkał się z Circus Sinclair. Wszystko go fascynowało i nęciło. Dlaczego to i tamto... Świetne to były czasy, a tamta niewiedza odrobinę go teraz śmieszyła. Odpowiedzi nie okazały się tak wielkie i epickie jak je wtedy widział. Gdy trafił do stałej trupy tego niesamowitego cyrku te ogromne pytania jakoś przybledły widząc, iż były odrobinę naiwne.
    Cóż... Człowiek uczy się całe życie, toteż nie dziwił się młodym, że chcą tyle wiedzieć. Podziwiał również ich upartość i pomysły w zdobyciu odpowiedzi. Nieraz widział chowających się po kątach świeżaków, śledzących co starszych artystów cyrkowych. Sam niejednokrotnie przyłapywał kilku, którzy chodzili za jego plecami. Chociaż to słowo było złe.
    On lubił się z nimi bawić. To była rozrywka, która dostarczała mu wiele radości. Wprowadzał ich w błąd, pozwalał niektórym plotkom płynąć własnym życiem, a oni w swej niewinności byli przekonaniu, że mówią prawdę. Nieraz śmiał się głośno, gdy jakiś starszy stopniem cyrkowiec podchodził do niego i pytał się czy to i inne to tak na serio.
    Najbardziej młodych nęciła prawdziwa twarz Deusa i on o tym wiedział. Nikt nigdy jej nie ujrzał. Konferansjer nie wychodził bez swojego makijażu z przyczepy. Dlaczego?
    To bardzo długa historia i zupełnie nieciekawa w opowiadaniu. Przynajmniej tak mu się wydawało.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mężczyzna spoglądał jeszcze chwilę na dzieciaki, dopóty nie zauważył, że skończyły mu się mandarynki. To znak od losu, że trzeba iść odpocząć. Deus wstał i wyprostował się elegancko. Z wyczuciem nałożył rękawiczki i poprawił cylinder. Sięgnął po swoją hebanową laseczkę ze srebrem oblaną czaszką na szczycie. Wyglądał i zachowywał się jak dżentelmen, choć nikt nie wiedział czy taki naprawdę był w rzeczywistości. Może to była tylko kolejna maska?
      To słodka tajemnica Deusa.
      Obracając od czasu do czasu laską i kłaniając się mijającym go damom, konferansjer w końcu znalazł się przy swojej przyczepie. Od drzwi coś go zdziwiło.
      Choć wydawać się to mogło dziwactwem, Deus był odrobinę przewrażliwiony, by nikt nie zobaczył go bez makijażu. Tylko w przyczepie mógł czuć się w pełni sobą i ściągnąć te ciężkie cienie z twarzy. Zainstalował sobie specjalny mechanizm ostrzegający go przed szpiegami. Tak nietypowy i specjalistyczny, że aż nieraz teatralnie się z siebie śmiał. Nim zamykał drzwi od przyczepy wkładał tam kawałek papieru. Jeśli ktoś nie wiedział o tym, papierek upadał na ziemię, co dawało właścicielowi znak, że ktoś tam grzebał. Teraz żółciutki skrawek leżał niedaleko lśniących, czarnych butów Deusa. Konferansjer podniósł go i schował do kieszeni.
      Ciekawe czy ten osobnik jest jeszcze w środku?
      Mężczyzna przekroczył próg swojej przyczepy. Wszystko wyglądało na spokojnie. Bez stresu, jakby naturalnie, odstawił laseczkę i ściągnął cylinder stawiając go obok. Rozejrzał się delikatnie. Coś skrzypnęło.
      Szafa...
      Deus udawał, że tego nie usłyszał. Pewnie znowu jakiś młodzik. Tylko oni mają na tyle zwariowane pomysły, by chować się w szafie. Konferansjer postanowił się pobawić. Odrobinkę...
      Ściągnął frak i podwinął rękawy swojej koszuli. Z szafki wyciągnął buteleczkę jakiegoś bezbarwnego płynu, kawałek szmatki oraz zestaw do malowania. No i oczywiście kilka mandarynek. Stanął w odległym kącie, takim skąd nie widać będzie co robi. Ot tak by pobudzić ciekawość siedzącej tam osoby.
      Deus zabrał się za „ścieranie makijażu”.
      - Starzejesz się chłopie... I coraz gorzej wyglądasz – mruknął do siebie – Żadna dama nie zwróci na ciebie uwagi.

      Deus

      [łaaah wiem, że ta odpowiedź nic nie wniosła, wiem... Przepraszam ;^;]

      Usuń

Szablon wykonany przez Jill