środa, 18 grudnia 2013

Skoczyłem przez parkan i Pański pies mnie dosięgł




M i r    C h o m s k y
___________

Lat trzydzieści trzy
Linoskoczek
W cyrku na tyle długo,
żeby można go było skojarzyć
A pewnych rzeczy sprzedawać nie należy
_________________


Nie ma mnie chwilowo, ogarniam matematykę straszne rzeczy.

12 komentarzy:

  1. [Chyba mamy tu trochę fanów Lao Che, hyhy.]

    OdpowiedzUsuń
  2. [Zdjęcie jest przecudowne, uwielbiam takie ujęcia. Nie przepadam za pustkami pod kartą, więc witam na blogu i życzę miłej zabawy, plus dużo ciekawych wątków.]

    Nuria

    OdpowiedzUsuń
  3. [Dziękujemy za przywitanie. Pewnie, że jesteśmy chętni na wątek z linoskoczkiem i to nawet bardzo :)
    Skoro obaj są na tyle długo w cyrku, że mają prawo, a nawet obowiązek się kojarzyć jakieś pomysły się nasuwają?]

    Deus

    OdpowiedzUsuń
  4. [Lao Che jest mega na wszystko. I koncert byłby super tak bardzo. I wątek też byłby niczego sobie.]

    OdpowiedzUsuń
  5. [Dobry dzień. Oczywiście! W sumie czy z jednym, czy z drugim można kombinować, chociaż... Jak tak podglądam drugą kartę, to ze względu na zajęcie wątek z panem na-razie-hipotetycznym kusi bardziej xD]

    Ianthe

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [To zapytam w takim razie, jakież są te pomysły, które teoretycznie masz.]

      Ianthe

      Usuń
  6. [Myślę nad wątkiem, ale jakoś tak... sama nie wiem. Ewokia jest gotowa wleźć mu na linę i próbować skoczyć - bez żadnego doświadczenia... Może linoskoczek będzie próbował ją jakoś od tego odwieść? :D]

    OdpowiedzUsuń
  7. [Ktoś napisał mi komentarz <3]
    Miała ponad dwa tysiące lat, a mimo to nigdy nie skakała na linie. To było niczym potwarz, niczym zdrada jej honoru, niczym plama. Jak mogła! Robiła wszystko - walczyła z Wikingami przeciwko Anglikom, walczyła przeciwko samurajom i z nimi, ale wiek później. Walczyła na śmierć i życie podczas powstań. Ale nigdy nie skalała na linie.
    Prawda jest, że Ewokia przyzwyczaiła się do nieśmiertelności; była dzika, była nieokiełznana i po tak wielu latach miała wrażenie, że wiecznośc przy niej to nic. Owszem, wiedziała, że umiera - jakby nie patrzeć, sama się na te śmierć skazywała każdego dnia - ale i tak, miała to niepojęte wrażenie, że nic prócz decyzji o śmierci, jej własnej decyzji, nie jest w stanie jej zabić. Dlatego wspinała się bez strachu, nieco pochopnie. Nie mogła myśleć o tym, jak cholernie jest to niebezpieczne. wychodziła cało z większych opresji.
    Stanęła na wysokości. Patrzyła przed siebie i nawet udało się jej poczuć odrobinę podniecenia; prócz wysokich budynków, nigdy nie widziała pod sobą takiej przepaści. Uśmiechnęła się nawet do siebie. Pomyśleć, że ptaki czują tę adrenalinę codziennie! Pomyśleć, że latają wyżej niż to!...
    Ewokia rozłożyła ręce na boki. Uniosła zgrabnie swoją zgrabną, elfią nogę, po czym zrobiła pierwszy krok do przodu. Lekko się zachybotała, ale utrzymała równowagę, raczej. Zamknęła potem oczy, gotowa zrobić kolejny krok.

    OdpowiedzUsuń
  8. Można więc rzec, że oboje byli w mniejszym lub większym stopniu pewni, że nic im się nie stanie. Dwoje głupców, którym przewodziła myśl, że nie mogą umrzeć. Pięknie! Chociaż on przynajmniej wiedział, że nie wytrzymałby wyrzutów sumienia i wzroku innych ludzi, gdyby kogoś niechcący zabił... Ewodia była przekonana, że jej nigdy nic się nie stanie, że się nie pomyli i że w wyniku jej błędu nikt nie ucierpi. Ciężko winić ją za to; elfy według legend nigdy nie popełniały błędów, stworzone i zrodzone w idealności. Fakt, elfka lubiła śmiać się z legend, które opiewały jej urodę, nieśmiertelność i cudowność-cudaczność, chociaż myślę, że po części w te legendy wierzyła. Tak było jej łatwiej. Dlatego właśnie, wierząc, że się nie pomyli, weszła na linę.
    Gdy usłyszała głos, nie przestraszyła się. Czy właściwie, przestraszyła się odrobinę, lecz jej ciało nie pokazało tego lęku. Ani drgnęła.
    - Zaryzykujmy - rzekła dumnie, dostojnie, jak gdyby fakt, że weszła na linę nic nie znaczył - wstaniesz i mnie przeprowadzisz na drugi koniec. Wtedy zejdę na platformę. Czy tak może być?
    Ewodia uśmiechnęła się zuchwale. Nie patrzyła w dół, a przed siebie. Zaraz potem zrobiła kolejny krok, lekko straciła równowagę i aż kucnęła, dotknęła liny. Niedługo potem ponownie wstała i uniosła dumnie podbródek.

    OdpowiedzUsuń
  9. [Mogą razem współpracować. On linoskoczek, ona akrobatka. Idzie w parze.]

    OdpowiedzUsuń
  10. Deus czekał wraz z linoskoczkiem. Patrzył kątem oka jak mężczyzna rozgrzewa się przed wejściem na scenę, gdzie obecnie rządziła para klaunów, którzy nie wymagali aż takiego komentarza ze strony konferansjera.
    Ucharakteryzowany cyrkowiec spokojnie wyciągnął z kieszeni marynarki mandarynkę i zaczął powoli ją obierać, obmyślając w głowię tekst przemowy. Choć właściciel tego nie pochwalał Deus lubił często na żywioł zapowiadać artystów. I to w wielu językach. Lata spędzone w tym miejscu, czy to na zwykłym siedzeniu czy obserwacji, pozwalały dobrze poznać występujących tutaj ludzi. Ich sztuczki, zwyczaje czy teatralne sekrety, które pokazywali złaknionej emocji publice. Wszystko było na wyciągnięcie ręki jeśli tylko wystarczająco długo się przyjrzeć. To należało wykorzystać kreując powitanie dla widzów i by dobrze podkreślić cechy występujących.
    Co innego tajemnice osobiste... Hooo tych to i nawet za dwadzieścia lat Deus by nie poznał. Wszyscy tutaj kryli się bardzo dobrze. Konferansjer zwrócił ponownie głowę do Mira zastanawiając się, co takiego może się roić w jego głowie. Ot z czystej ciekawości nad ludźmi jeżdżącymi z cyrkiem, a nie jakiegoś wścibstwa.
    Sam spotykał się z tym, że mieszkańcy Circus Sinclair zastanawiali się kim jest ten, co ich zapowiada. Czemu kryje twarz za makijażem i nikomu nie pokazuje prawdziwego wizerunku.
    Widać taka natura tego miejsca, że wszyscy mają swoje tajemnice i dziwactwa.
    W końcu nadeszła ich pora. Deus zjadł mandarynkę, a skórki schował do kieszeni. Jak zwykle będzie pachniał jak stoisko na targu...
    Z mikrofonem eleganckim krokiem wszedł na środek sceny, mijając się z klaunami. Uśmiechnął się, co dziwnie kontrastowało z niemalże szkieletowym makijażem.
    - Widzę zadowolenie na twarzach. Dobrze... Podziękujmy raz jeszcze naszej wspaniałej parze, która zabawiała was swoimi żartami – Deus wyciągnął ręce na boki i zaczął klaskać razem z tłumem. Znowu przystawił mikrofon do ust, opuszczając lekko głowę i podchodząc do barierki oddzielającej scenę od widowni. Oparł się o nią i poprosił do siebie jakąś młodą kobietę gestem. Ta rozejrzała się niepewnie dookoła i znowu na konferansjera. Ten jednak zachęcił ją z uśmiechem. W końcu podeszła, a Deus pochylił się do niej – Niech mi pani powie. Ale tak szczerze... Pragnie pani odrobiny adrenaliny po poprzednim, wesołym występie?
    - No tak trochę... – powiedziała nieśmiało kobieta. Deus uśmiechnął się jeszcze szerzej. Wiedział, że linoskoczek już wchodzi na słup za nim.
    - A gdyby to był nie dość, że emocjonujący występ to jeszcze wykonany przez niezwykle przystojnego i utalentowanego artystę? Takiego jak ten za mną? Intrygujący, co nie? – zaśmiał się konferansjer widząc błyszczące z emocji oczy swojej rozmówczyni – Chciałaby pani zobaczyć jego ryzykowny numer na linach?
    - Bardzo... – oczy dziewczyny już wędrowały na górę, na platformę.
    Deus odsunął się od niej i podniósł ręce do góry, niemalże krzycząc w mikrofon z emocji. Zakręcił się i wydawało się, że patrzy na niemalże każdą osobę w cyrku
    - Oto przed państwem duma Circus Sinclair w niebezpiecznym, ryzykownym i niezwykle emocjonującym występie! Trzymajcie kciuki za naszego utalentowanego linoskoczka, który specjalnie dla waszej uciechy wykona swój numer bez zabezpieczeń, stawiając tylko na swoje ogromne możliwości! Proszę o oklaski dla tego odważnego mężczyzny!
    Deus skończył swoją kwestię, czekając na ciszę rozochoconego tłumu dłuższą chwilę. Przeszedł z wolna pod słupami między którymi rozciągnięta była lina Mira. Zadarł głowę i stał chwilę widząc, jak mężczyzna jest w połowie swojej drogi. Konferansjer wzruszył ramionami i odwrócił się. Ledwo to zrobił usłyszał krzyk. Rozdzierający ryk publiki. Nie radości... Tylko strachu.
    Deus wiedział już o co chodzi. Oczy ponownie zwróciły się w kierunku linoskoczka, a raczej jego spadającego z wielkiej wysokości ciała. Plecami w dół, tuż nad głową Deusa. Krzyki zbiły się w jedną masę, zarówno publiki, jak i cyrkowców, którzy biegli ze sprzętem by jakkolwiek załagodzić upadek Mira.
    Nie zdążą...

    Deus

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [Przepraszam od siebie, że tak późno odpisałam, ale kompletnie nie miałam pomysłu i siły przez święta na odpiskę. Obiecuję jednak, że się poprawimy z Deusem :D]

      Usuń

Szablon wykonany przez Jill