sobota, 21 grudnia 2013

Ćma


Ewokia
Nieśmiertelna umierająca

elfka znająca sztuki walki, sztukę wojny, umiejąca wykuć własną broń...
rzucająca nożami; ze smutkiem przyznaje, że nisko upadła
w cyrku kilka miesięcy

diluje ziołami za pół ceny

/Z czasem kilka słów się pozmienia w wyjątkowo ciekawe zakładki ukazujące bliżej szanowną pannę E. Póki co, powinna pozostać dość nieznana dla wszystkich. Taka tajemnicza, wow
Moc Ewokii została opisana Administracji, dlatego nie zdziwcie się, gdy wprowadzę coś, o czym nie wiecie. Właśnie o to chodzi, by panna E. była zaskoczeniem dla wszystkich... i dla mnie. (:/

7 komentarzy:

  1. [Witam ładnie i życzę miłej zabawy.
    Tylko zlituj się, dobry człowieku, jeśli chodzi o wielkość czcionki xD]

    OdpowiedzUsuń
  2. [Taka tajemnicza, wow, włosy takie ładne! Witamy! Jeżeli masz, chęć, czy pomysł to zapraszam do Perełki :)]

    OdpowiedzUsuń
  3. [No i cześć :D Nie daruje braku wątku z Deusem, coś musimy wykminić! :D]

    Deus

    OdpowiedzUsuń
  4. [Można by zakręcić taką opcję, że jakaś nieduża krzywda by się Perełce stała, na ten przykład zwichnięcie kostki, czy inne uszkodzenie stopy w tańcu. Z początku pewnie będzie podchodziła do stosunkowo nowej osoby dość nieufnie, ale damy radę!]

    OdpowiedzUsuń
  5. [ Pomysł wow, ktoś się zgłasza z pomysłem, dużo uszanowanka.
    Co prawda Mir nie z tych, co ratują damy z opresji, więc będzie zabawnie. Chyba. ]

    Ogółem, to nie lubił przebywania na ziemi. Ziemia była niebezpieczna, tu nawet nie chodzi o to, że poruszał się po niej cokolwiek niezdarnie, niekiedy krokiem marynarza, co dopiero zszedł na ląd (ale zdążył już odwiedzić kilka tawern), nie chodzi o to, że momentami na coś wpadał, potykał się - na ziemi byli ludzie, a ludzie implikują problemy. Zazwyczaj.
    Ale to też nie tak, że jest jakimś mizantropem. Czasami po prostu potrzebuje chwili dla siebie. Gdzieś wysoko. Na linie. Wisząc sobie do góry nogami, jak nietoperz.
    Cóż, prawie jak nietoperz. O linę zahaczył kolanami (zresztą, mimo spodni, dosyć niesympatycznie wbijała się w skórę), dodatkowo jeszcze chwycił ją rękami. Trochę jak dziecko na trzepaku, robiące fikołka, zatrzymane w jednej z faz ruchu. Było... zabawnie. I jakoś tak przyjemnie.
    Dopóki nie usłyszał skrzypnięcia drabiny.

    OdpowiedzUsuń
  6. Zmiana napięcia sznura. Jakiś idiota chce poprzechadzać się po linie. Teraz nie ma się jak ruszyć, bo jeszcze ten ktoś zleci. Albo obydwoje, chociaż to mało prawdopodobne; on przecież nigdy nie spadał, nigdy się nie mylił - a jeśli już, to pewne czynniki pozwalały zapobiec katastrofie. Ale kusić los mógł, gdy był sam - to nie tak, że nie chciał kogoś narażać, że się o tego ktosia martwił; po prostu zeżarłyby go wyrzuty sumienia, a reszta cyrkowców spoglądałaby nań wilkiem. To nie jest to, czego chce człowiek, który szuka sposobu pokojowej (i zawierającej jak najmniejszą liczbę interakcji) koegzystencji z innymi.
    Wszystko byłoby w porządku, nie wahałby się ani chwili i stanął na linie gdyby wiedział, czy poniżej rozciągnięta jest siatka asekuracyjna - nie pamiętał, czy widział ją, wchodząc na górę, a teraz nie mógł nic dojrzeć - zachodziło słońce, więc dół namiotu, cała arena - tonęły w półmroku.
    - Nawet nie waż się ruszyć gdzieś dalej - powiedział spokojnie, ale też wyraźnie, głosem nieco podniesionym; miał przy okazji cichą nadzieję, że intruza nie wystraszył. - Najlepiej to się cofnij, wróć na platformę. Zamierzam wstać, lina może się cokolwiek rozchybotać - dramatyczna przerwa - I obydwoje spadniemy.

    OdpowiedzUsuń
  7. Deus patrzył na ludzi którzy, z radością wymalowaną na twarzach, kupowali bilety do cyrku. Dzieci, dorośli czy rozkapryszone nastolatki... Ich wszystkich coś ciągnęło do tego miejsca. Nie zawsze dobre wydawały się to intencje, ale nie w gestii konferansjera było je oceniać.
    Chcieli emocji i je dostawali, choć często nie takie jakie być powinny. Deus przypomniał sobie jak niedawno tygrys o mało co nie poharatał tresera na scenie. Było ciężko, ale to w końcu też przedstawienie, choć niekoniecznie zaplanowane.
    Widzowie byli różni i Deus to widział, gdy przedstawiał artystów w znany sobie sposób: podchodząc i zapraszając ludzi do rozmowy. Zawsze trzeba było wyłowić z tłumu tą odpowiednią kobietę lub mężczyznę, zainteresowanego tym, co zdarzy się dalej. Deusowi udawało się to już bezbłędnie, po tylu latach włodarzowania tekstowego w tym miejscu.
    Publika była trochę podobna do tutejszych cyrkowców.
    Trzeba dobrej obserwacji, by odkryć choć cząstkę ich tajemnic.
    Jednak jak na tak kolorową trupę przystało wszyscy jak chimery strzegą swoich sekretów. Konferansjer był tu 10 lat, znał stary skład, ich zwyczaje czy małe dziwactwa, którymi się otaczają. Nowe twarzyczki były jeszcze bardziej krnąbrne w poznawaniu.
    Mężczyzna wstał ze skrzyni, chowając skórki po zjedzonej mandarynce do kieszeni. Znów będzie pachniał jak całe stoisko tych owoców. Cóż mógł poradzić.. To takie jego leciutkie cudactwo. Deus poprawił frak i kapelusz, zgarnął swoją laskę ze iskrzącą się, srebrną czaszką na głowni. Chciał pójść za kulisy, pooglądać jak artyści się przygotowują, wymyślić jakieś dobre teksty na przedstawienie. Zawsze na żywioł...
    Nagle coś go zatrzymało. Coś w środku kazało mu stanąć. Ledwo to zrobił, śmignął przed nim sztylet i wbił się w drzewo. Ostrze nadal drgało niebezpiecznie. Deus zrobił wielkie oczy, bo kto by nie zrobił, gdy ktoś rzuca w ciebie nożykami i o mało co nie traci się nosa? Odsunął się delikatnie i elegancko obrócił w stronę atakującego.
    Stała tam kobieta, która niedawno do nich dołączyła. No tak tylko ją mogło bawić rzucanie w ludzi, choć Deus tak dobrze jej jeszcze nie znał. Nie wie czy w ogóle pozna, elfka wyglądała zawsze jak pochłonięta we własnym świecie.
    Deus teatralnie spojrzał na swoje ubranie, obracając się lekko dookoła.
    - Wzrok cię musi zawodzić motylku. Dżentelmen nigdy nie wychodzi do ludzi w brudnym ubraniu – uśmiechnął się do niej, widząc jak wyciąga sztylet z drzewa. Ukłonił się dwornie i ponownie nałożył cylinder na głowę – Nawet jeśliś niespokojna nie rzuca się nożami w innych. To nieuprzejme.

    Deus

    OdpowiedzUsuń

Szablon wykonany przez Jill